wtorek, 25 marca 2014

Prolog & Rozdział I

Zachody słońca mają w sobie coś magicznego. Uwielbiam wyobrażać sobie słońce, kiedy zmienia swoją barwę ze złotej w pomarańczową, potem czerwoną, a na końcu bordową, aby pożegnać się z dniem, a przywitać granat nocy. Wszystko wtedy się zmienia.
Zarówno barwa nieba, jak i mój nastrój. Tak jakby we mnie także zachodził promyk i światło zastępował mrok. Odkrywam w nocy moje drugie oblicze, które słońce skrzętnie pomaga mi ukrywać i wyruszam na polowanie. Krwawe polowanie.

Mieszkam w małym miasteczku, oddalonym od wielkiego miasta aniołów, jakieś kilkanaście kilometrów. Nigdy nie myślałem, by przenieść się do wielkiego świata i mieć możliwość obcowania z cywilizowanymi ludźmi. Tak, jeżeli chcecie tak to nazwać, to owszem — mieszkam na wsi.
Na uboczu wsi, gdzie stoi mój dom, czy raczej zamek odrestaurowany na moje potrzeby. Lubię go i lubię okolicę. Cisza, spokój, niezmącone żadnymi truciznami powietrze. Lubię mój zamek, który odzwierciedla moją szeroko pojętą duszę, czy raczej estetykę, ponieważ duszy nie posiadam.

Jestem wampirem, a oto i historia, która została napisana, kiedy miasto zmusiło mnie bym w nim został na dłuższy czas.