poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział II

— Któż taki? — spytałem, ale mina mojego służącego już z daleka wyrażała niewiedzę i zaskoczenie.
Mało osób przybywało do mnie w odwiedziny. Były to głównie zbłąkane dusze, które znalazły się w okolicy przypadkowo i chciały spytać o drogę do pobliskiego miasteczka.
— To mężczyzna. Nie przedstawił się, ale powiedział, że chce się z panem widzieć. Wygląda, jakby go ktoś napadł — poinformował mnie Gilbert, a ja dałem mu znak, aby wprowadził gościa do środka.
Fabian zszedł z oparcia fotela i zaczął się przechadzać po salonie, po raz setny oglądając wiszące na ścianach obrazy. Zawsze był nimi tak samo głęboko zafascynowany, choć niejednokrotnie przedstawiały dość makabryczne sceny z bitew, jakie toczyły się na tych ziemiach stulecia temu. Uśmiechnął się do mnie, kiedy przypatrywał się dużemu malowidłu i w między czasie na mnie zerknął.
Z zamyślenia wyrwał go odgłos kroków, czy raczej szuranie na korytarzu, a w drzwiach po chwili pojawił się lokaj z gościem.